Zmarł człowiek, któremu w dużej mierze zawdzięczam wybór drogi życiowej - ojciec Jan Bereza OSB.
Zmarł o. Jan Bereza, benedyktyn
Z Mirkiem (takie było jego świeckie imię) spotkaliśmy się u Jacka Dobrowolskiego ? on niedługo po studiach na ATK, uczelni, którą ja ukończyłem parę lat wcześniej. Jakoś zapamiętał mnie, choć ja nie mogłem go sobie przypomnieć. Na pewno rozmawialiśmy o swych wspólnych dalekowschodnich fascynacjach. Po jakimś czasie dostałem zaproszenie na jego mszę prymicyjną, już jako brata Jana, benedyktyna z klasztoru w Lubiniu. Ogromny kościół Zbawiciela do pełna nabity był ludźmi. Po mszy, z przejmującym momentem błogosławieństwa rodziców, klęczących przed świeżo wyświęconym kapłanem, parokrotnie przechodząc wzdłuż długiej nawy kościoła, współbracia rozdawali obrazki prymicyjne. Zauważyłem, że wśród różnych obrazków jeden jest z witrażem. Znajdowałem się wówczas na życiowym rozdrożu ? praca w witrażu była jedną z możliwych dróg wyboru, alternatywą było skoncentrowanie się w pełni na fotografii. Pomyślałem, że jeżeli trafi mi się witraż ? zajmę się nim właśnie. Z napięciem obserwowałem idącego wśród szpaleru, rozdającego obrazki zakonnika. Kilkanaście osób przede mną wyczerpała się kupka obrazków z witrażem... Gdy jednak rozdający doszedł do mnie, sięgnął gdzieś pod spód i ku mojemu osłupieniu podał mi obrazek z witrażem! Osoba przede mną i osoba po mnie dostały inne obrazki. Tak więc w jakiś sposób Ojciec Jan pomógł mi dokonać życiowego wyboru.
Ojciec Jan Bereza zmarł w niedzielę w szpitalu w Lesznie. Miał 56 lat.